Po drodze na półwysep Gargano i wizycie w Sanktuarium św. Rity w Casci, skuszeni obietnicą wysokogórskich widoków, zdecydowaliśmy się zanocować w sercu Apeninów. Schronisko Rifugo Franchetti znajdje się na wysokości 2433 m n.p.m. pod samym szczytem Corno Grande, najwyższego szczytu Apeninów, w masywie Gran Sasso d’Italia, na zboczach którego pasą się stada dzikich koni.
Wyprawę zaczęliśmy od Prati di Tivo (1465 m n.p.m.) gdzie znajduje się dolna stacja kolejki, liczne knajpki oraz darmowy parking i gdzie spokojnie można zostawić samochód na noc. Do schroniska prowadzi trasa piesza, można też dostać się tam częściowo wspomagając się kolejką. Po zjedzeniu steku wołowego z funghi, wybralismy opcję nr 2 i kopiliśmy bilety na kolejkę (około 10 euro w dwie strony) i teleportowaliśmy się na wysokość 2050 m n.p.m. gdzie położona jest górna stacja. Podobno z kabiny roztaczają się przepiękne widoki na okolicę… niestety trafiliśmy na 100% zachmurzenie.
Znikające znaki oraz dzikie mustangi
We mgle odszukaliśmy drogowskazy kierujące na szlak. Z gęstej mgły wystawały tez gdzieniegdzie końskie łby – jak się potem okazało były to całe konie, których stada pasą się an zboczach masywu Gran Sasso. Trasa do schroniska zajmuje zajmuje 1 – 1,5h i roztaczają się z niej przecudne widoki, których z wiadomych względów nam nie pokazano. Szlaki we Włoszech są słabo oznakowane i trzeba bardzo pilnować by nie zgubić drogi i jeśli ktoś ma doświadczenia wycieczkowe z Beskidów albo Tatr, może się zdziwić.
Rifugio Franchetti
Po około 1,5 godzinie ukazało się naszym oczom majaczące we mgle schronisko – maleńka drewniana budka zawieszona na skale. Standard zakwaterowania „wysokogórski” drewniana wieloosobowa koja, oraz co wzbudziło przerażenie żeńskiej części załogi, WC – budka z gumowym wężem podłączonym do źródełka. W pierwszej chwili morale spadło do 0% jednak po namowach postanowiliśmy zostać. Noc z chrapiącym jak niedźwiedź francuskim turystą w wieloosobowym pokoju mocno wryło się w naszą pamięć. Koszt noclegu to 20 euro/os, w schronisku można wykupić posiłek za kolejne 10 euro, oczywiście wrzątek dostaliśmy za darmo.
Kolejny dzień przywitał nas pięknym słońcem i niebieskim niebem. Ze względu na dalszą podróż zrezygnowaliśmy z wejścia na sam szczyt Corno, dotarliśmy jedynie do siodła pod nim, skąd roztaczają się niezwykłe widoki na okoliczne szczyty. Dodatkową atrakcję stanowi łata lodowca kilkanaście minut drogi od schroniska.
![c9](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c9.jpg)
![Widok z kolejki](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c1.jpg)
![Mustang](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c10.jpg)
![Stacja kolejki Arrivo seggiovia Prati di Tivo](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c8.jpg)
Wieczorne impresje
![Rifugio Franchetti](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c12.jpg)
![Rifugio Franchetti](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c7.jpg)
Panorama z siodła pod Corno Grande
![Panorama z siodła pod Corno Grande](https://starymfordem.pl/wp-content/uploads/2016/10/c14A.jpg)
Cudowne zdjęcia. Sama natura – coś co szalenie kocham 🙂
Szkoda, że z pogodą średnio trafiliście. Konie nie były agresywne?
Pogoda nie była taka zła – na początku trochę mgły ale za to jakie spektakularne widoki A koń jaki jest każdy widzi. Agresja 0 /10 😉
jest tam cudownie mialem okazje rok pracowac w Scuola Sci Pacanaro ktora w roku 1993 spaliłą się a potem w ristorante albergo Prati di Tivo jest tam cudownie !!!Pozdrawiam Jacek
Sporo czasu minęło kiedy tam byliśmy, ale faktycznie widoki zapierają dech w piersiach. To co utkwiło nam w pamięci to spartańskie warunki w schronisku Rifugio Franchetti oraz chrapiący jak niedźwiedź szwajcarski turysta, który rano wstał wyspany (!) i poszedł w trasę 😉